***
-Proszę wstać, sąd idzie-rozległ się głos w sali. Nieprzytomnym wzrokiem patrzyłam na zgromadzonych ludzi. Nie...to nie może być prawda. Co ja tu tak właściwie robię? To wszystko nie jest moją winą...to nie ja. Ktoś inny musi być winny! Ktoś...inny. Z rozmyślania wyrwała mnie pewna postać którą dopiero teraz dojrzałam. Miała kaptur i stała w rogu sali, w cieniu. Wydawało mi się, że już gdzieś widziałam tę twarz ale nie byłam w stanie zidentyfikować któż to jest. Dodatkowym problemem w rozpoznaniu był fakt, że... nie potrafiłam się skupić. Jakbym była w innym świecie. Cały czas kręciło mi się w głowie. Nagle coś dojrzałam. Ta osoba...śmiała się. Śmiała się ze mnie i z mojego obecnego stanu. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. To ten ktoś! To przez niego tu teraz siedzę! Już miałam coś krzyknąć ale usłyszałam czyjś głos zwracający się do mnie. To była kobieta zajmująca miejsce obok mnie. Kazała mi usiąść. Rozejrzałam się. Sędzia już był na miejscu, wszystkie oczy były skierowane na mnie. Tylko ja stałam. Ponownie przeniosłam wzrok na tę kobietę. Miałą mnie bronić...pomóc mi. Mimo tego ja widziałam to w jej oczach. Wstręt, pogardę, obrzydzenie, strach przede mną. Czemu? Czemu wszyscy tak na mnie patrzyli? Co ja im zrobiłam? Wtedy po raz kolejny usłyszałam prośbę o to abym usiadła. Tym razem byłam posłuszna. Zajęłam swoje niewygodne miejsce i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń błądząc wzrokiem bo suficie. Na sali panowała całkowita cisza. Słychać było jedynie od czasu do czasu jakieś szepty starszych pań.
-Jessica Rogers-podskoczyłam ze strachu słysząc swoje imię
Momentalnie wstałam cały czas patrząc na podłogę. Sędzia spojrzał tylko na mnie a potem kontynuował.
-Oskarżona o [...]-czytał z kartki
Otworzyłam szerzej oczy.
-Nie...nie! Nie mogłabym czegoś takiego zrobić! Nie ja! Naprawdę! Niech ktoś mi uwierzy!-krzyczałam w myślach
Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu więc nerwowo bawiłam się palcami. Nagle strasznie zakręciło mi się w głowie. Rozejrzałam się. Wszystko zaczęło się rozmazywać.
-Czy przyznajesz się do winy?-usłyszałam nagle
Głosy stawały się coraz cichsze. W pewnym momencie wydawało mi się, że ogłuchłam. Nagle ujrzałam kogoś w najjaśniejszym miejscu w tej sali. Tą osobą była...babcia? Tak! To była moja babcia! Już się zerwałam żeby do niej podbiec i ją przytulić ale ...zatrzymała mnie ta sama kobieta. Ta sama która miała mnie bronić i która ciągle obok mnie siedziała. Nie zwracałam na nią jednak uwagi. Cały czas patrzałam jak staruszka porusza swoimi ustami. Łzy płynęły mi po policzkach.
-Babciu! Babciu...Wróć do mnie....wróć i niech ON też wróci! Nie daję rady....nie daję rady bez niego żyć! ...Kocham Go...-szepnęłam cichutko i...zemdlałam.
***
Przeczytałeś/łaś? Byłabym wdzięczna gdybyś zostawił/a komentarz :D
Na starcie już mówię, że jest to mój taki pierwszy własny blog i nie mam zbyt dużej wprawy w pisaniu jakichkolwiek opowiadań ;d Tak więc fajnie by było gdybyście mogli mi jakoś podpowiadać, dawać pomysły no i oczywiście...poprawiać mnie >.< Tak niestety mam, że często robię błędy no i zapominam o przecinkach :/ Liczę jednak, że uda mi się tego bloga przez jakiś czas podtrzymać i że ktokolwiek będzie to czytać :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz